Temat niezwykle ważny, a jednocześnie często bagatelizowany przez osoby, które przestały pić, ale również przez tych, którzy nie piją już dłuższy czas, a często także przez ich bliskich, którzy przecież najczęściej chcą być wsparciem…

            Co to są wyzwalacze? Co wyzwalają?

            Są to sytuacje, miejsca, ludzie, przedmioty, nawyki, emocje, które mózg – często w podświadomości – może połączyć z alkoholem i wyzwolić chęć picia!!

Wielokrotnie słyszę: „to na mnie nie działa”, „przecież byłem na imprezie i się nie napiłem”, „mogę nawet polewać i mi to nie szkodzi”.

            Ale czy na pewno tak jest?! Alkoholicy często nie chcą unikać wyzwalaczy, bo chcą się czuć jak „normalni ludzie”, a z drugiej strony sami mówią o sobie jak o osobie niepełnosprawnej. No bo co oznacza, że „to na mnie nie działa”. Czyli co, zmysły węchu, wzroku, słuchu, smaku, dotyku nie działają?? Działają!! I to często ze zdwojoną siła, ale chęć pokazania „silnej woli” jest ważniejsza od tego, czy powstanie głód alkoholowy. „Jakoś sobie poradzę”, „przecież już długo nie piję”, itp.

            Priorytetem dla niepijącego alkoholika jest – ma się nie napić – i tyle, a tego, że następnego dnia, czy nawet przez kilka dni jest poddenerwowany, rozdrażniony, ma sny alkoholowe, trudno mu się skoncentrować, nie kojarzy w żaden sposób z głodem alkoholowym, a już tym bardziej z tym, że miał kontakt z takim, czy innym wyzwalaczem. Mało tego, często otoczenie (rodzina, współpracownicy, znajomi) widzą te pokłady złości, czasem agresji, często nawet o tym mówią: „nosi Cię”, „czepiasz się o byle co”, „wytrzymać z Tobą nie można”, „nie umiesz się skoncentrować na niczym” itd. itp.

            I co słyszą w odpowiedzi: „przesadzasz”, „każdy czasem ma gorszy dzień”. Nie ważne, że jest już np. wtorek, czy środa, a on/ona ciągle nie radzi sobie z emocjami, ważne, że w sobotę na imprezce się nie napił!

            Czy unikniemy wszystkich wyzwalaczy? Oczywiście, że nie! Alkohol w świecie był, jest i jeszcze długo będzie, co oznacza, że nie unikniemy kontaktu z nim całkowicie. Jednak czym innym jest niemożność 100% eliminacji, a czym innym jest pakowanie się świadomie w sytuacje zagrażające. To tak, jakby osoba uczulona na ukąszenia owadów drażniła gniazdo os z przekonaniem, że przecież nic nie mogą jej zrobić.

 

            Inną grupą wyzwalaczy, z którą musimy się zmierzyć są wyzwalacze emocjonalne. I tu niestety bywa jeszcze gorzej. Osoby uzależnione często podejmują trudne decyzje, np. wchodzą w nowe związki, rozwodzą się, podejmują ryzykowne decyzje zawodowe, finansowe, często szukają ryzykownych zainteresowań.

            Mechanizm nałogowego regulowania emocji „zmusza” ich do dokonywania ekscytujących wyborów, ale jednocześnie często wiąże się to z podwyższonym napięciem, nie tylko przyjemną ekscytacją, ale także ze stresem, często frustracją, złością z powodu trudności w osiągnięciu nowego celu. A jeżeli napięcie, to często też chęć poczucia ulgi, znieczulenia, albo z drugiej strony chęć uczczenia, „świętowania” czegoś – a to już bezpośrednie wyzwalacze chęci picia. Próby zwrócenia uwagi przez otoczenie często kwitowane są odpowiedzią: „przecież muszę coś zmieniać w swoim życiu, bo trzeźwieję”.

            Zmieniać – tak, to prawda, ale ma to być ewolucja, stopniowo, krok po kroku, a nie odwracanie wszystkiego do góry nogami. Trzeźwienie ma polegać na porządkowaniu swojego życia, a nie na „produkowaniu” chaosu. Dość często takie osoby mają przekonanie, że przecież stosują się do zaleceń, może nawet unikają wyzwalaczy – tych fizycznych tak, a jednocześnie kompletnie nie unikając tych emocjonalnych, które wielokrotnie są o wiele trudniejsze do opanowania.

            Z kolei inni, oprócz tego, że przestali pić nie zmieniają niczego w swoim stylu życia, usprawiedliwiając się tym, że właśnie na początku nie mogą podejmować gwałtownych zmian. No więc nie wprowadzają żadnych, co w praktyce oznacza, że cały ich stan emocjonalny z okresu zanim przestali pić, nie ulega zmianie i z czasem, mimo utrzymywania abstynencji czują się coraz gorzej, często popadają w czarnowidztwo, depresję, nie widzą żadnych korzyści z niepicia, co najczęściej kończy się powrotem do alkoholu.

 

            Na zakończenie chciałbym jeszcze podzielić się moim wieloletnim już doświadczeniem w pracy z alkoholikami. A wynika z niego jedno: Ci, którzy stosują się do zaleceń i w miarę możliwości unikają wyzwalaczy, najczęściej dużo lepiej radzą sobie z głodem alkoholowym i często na swoich rocznicach trzeźwienia mówią o tym, że to trzeźwienie wcale nie jest takie trudne (co nie znaczy, że nie ma żadnych trudnych momentów), że czują stabilność emocjonalną, nawet mimo życiowych trudności. Natomiast Ci, którzy chcą za wszelką cenę udowodnić, że alkohol na nich nie działa, wręcz przeciwnie – opowiadają jakie to trzeźwienie jest trudne, że często doświadczają różnego rodzaju głodu alkoholowego, że trudno im się wyzbyć wspomnień związanych z piciem, przeżywają huśtawkę emocjonalną itd.

 

            Tak więc Kochani – chcecie mieć łatwiej, czy trudniej??

            Wybór należy do Was!!

            Pokora, czy pycha?!

                                                                                                            Krzysztof Jaźwiec