Czy osoba, która uświadomi sobie, że jest alkoholikiem od razu przyzna się do tego i podejmie jakieś działanie, żeby zatrzymać uzależnienie? Najczęściej nie! Wstyd, lęk przed oceną.. Tak, to też jest przeszkodą. Jadnak podstawowym czynnikiem budzącym opór jest konieczność rezygnacji z „ulubionej substancji”.

            Właśnie dlatego ciągle tak dużym zainteresowaniem cieszą się różne metody ograniczania picia, kontrolowania picia, uczenia się picia. Ale czy mają one sens?

Ci którzy mnie znają, wiedzą że nie jestem miłośnikiem – delikatnie mówiąc – tego typu rozwiązań. Rozumiem oczywiście, że ktoś, kto dopiero co uświadomił sobie uzależnienie, nie ma jeszcze umiejętności do zmiany myślenia na takie, które pozwoli „rozbroić” mechanizmy uzależnienia, a co za tym idzie utrzymywanie abstynencji to dla niego abstrakcja. Rozumiem, że ktoś wspomaga się różnymi metodami – no właśnie – wspomaga, a nie traktuje tego jako docelowe rozwiązanie.

            Jednak stawianie sobie ograniczania (kontrolowania) picia jako cel sam w sobie wydaje się być zadaniem science fiction. To tak jakby jechać samochodem z zaciągniętym hamulcem ręcznym, żeby ograniczyć jego maksymalną prędkość – zużyjemy więcej paliwa, wyprodukujemy więcej spalin, a hamulce i szybko się spalą i w ogóle przestaną działać!!!

Dokładnie tak, stała koncentracja na utrzymaniu kontroli pochłania dużo energii, nie sprzyja tworzeniu nowego „pro trzeźwościowego”  stylu życia, a „niedopity” alkoholik bywa udręczeniem dla swojego otoczenia!

            Większość alkoholików, nawet w zaawansowanej fazie uzależnienia potrafi przez długie okresy ograniczać picie (bo „pilnuje” ich rodzina, bo pracodawca sprawdza trzeźwość, bo chcą odzyskać prawo jazdy, bo chodzą na terapię albo spotkania AA, itp. itd.), nie jest to jednak żaden dowód na odzyskanie kontroli i trudno to traktować jako sukces, tym bardziej, że sam alkoholik często traktuje te działania jako „rozgrzeszenie” swojego picia – no bo NIBY coś robi i „wszyscy powinni przestać się czepiać”.

            Zwolennicy ograniczania picia często podają jako argument redukcję szkód (zdrowotnych, zawodowych, prawnych i in.). Ale czy rzeczywiście? Moim zdaniem te szkody i tak powstaną, tylko może za kilka miesięcy, rok albo dwa, bo rozwijająca się choroba i tak w końcu doprowadzi do utraty „wymuszonej” kontroli, a często przy tym nastąpi efekt „jojo” i konsekwencje będą dużo większe od tych pierwotnych!!

 

            Na zakończenie pragnę podkreślić, że wszystko co napisałam dotyczy alkoholików. Osoby pijące ryzykownie czy nawet szkodliwie mogą oczywiście stosować tego typu metody z powodzeniem (jeśli nie jest to jeszcze alkoholizm)!!!

Dlatego kluczem do sukcesu jest tutaj UCZCIWA (ze strony pacjenta) i RZETELNA (ze strony terapeuty) diagnoza uzależnienia!!! I bezwzględne przestrzeganie przeciwwskazań, które profesjonalnie przygotowane programy najczęściej zawierają!!!

 

 

                                                                                                            Krzysztof Jaźwiec

                                                                                                          „Strefa Trzeźwości”