Często się zdarza, że osoby uzależnione, szczególnie w pierwszym okresie po uświadomieniu sobie, że ich picie nie mieści się już w stwierdzeniu „pije bo lubię”, „taki mam styl”, zadają pytanie „dlaczego się uzależniłem?”, „kiedy się uzależniłem?”.

            Czy tego typu pytania potrzebne są alkoholikowi, żeby zrozumieć swój problem i zrezygnować z alkoholu? Na początku nie! Bardziej wynikają one z chęci odwrócenia uwagi od siebie, uwolnienia się od poczucia winy i wyrzutów sumienia spowodowanych konsekwencjami picia. Szukanie przyczyny uzależnienia w innych osobach, sytuacjach, wydarzeniach doskonale uwalnia od tych trudnych emocji, a często daje usprawiedliwienie do dalszego picia. No właśnie, bo jeśli znajdę odpowiedź na pytanie „kiedy się uzależniłem” to „wyciągnę wnioski i będą mógł pić w sposób kontrolowany”!!! Rzadko który alkoholik ma pragnienie przeprowadzania jakiejś głębokiej psychoanalizy, raczej poszukuje prostej odpowiedzi na pytanie „co zrobić, żeby nie rezygnować z alkoholu, żeby używać go tak jak 5, 10 może 20 lat temu.

            Problem w tym, że momenty w naszym życiu, w których upatrujemy początków uzależnienie to wcale nie te, które są rzeczywistym początkiem uzależnienia. „nie miałem problemu dokąd nie straciłem prawa jazdy”, „…dopóki nie zmieniłem pracy”, „…do rozwodu” itd itp, a „później coś się stało i straciłem kontrolę”. Ta utrata kontroli najczęściej rozpoczęła się już dużo, dużo wcześniej, tyle tylko że konsekwencji nie były dla alkoholika wystarczająco dotkliwe, aby skłonić go do takich refleksji.

            A co jeśli uzależnienie pojawiło się zanim jeszcze pojawił się alkohol???

Tak – nieumiejętność radzenia sobie z trudnymi emocjami, czy w ogóle rozpoznawania emocji, nieumiejętność poradzenia sobie z trudną sytuacją życiową. Nie jest ważne czy dotyczy to kogoś, kto wychowując się w tzw destrukcyjnej rodzinie w wieku 15 lat zaczął używać alkoholu, żeby się od tego uwolnić, czy kogoś, kto w wieku 40 lat przeżył jakieś trudne doświadczenie, a czasem emeryta, który oprócz pracy nie miał innej motywacji do życia. Jedno jest wspólne – nie emocje, sytuacja czy wydarzenie spowodowały, że ktoś zaczyna pić destrukcyjnie, ale nieumiejętność, czasem niemożność poradzenia sobie z tą sytuacją.

            Ta nieumiejętność konstruktywnego radzenia sobie z emocjami, z poczuciem własnej wartości, z huśtawkami nastrojów, ze stresem, ze złością, z wyrażaniem swojego zdania – to są pierwotne przyczyny tzw „uzależnionego myślenia”, a gdy pojawia się alkohol staje się jedynie próbą „samoleczenia” tych deficytów.

            Co ważne – te sytuacje, czy wydarzenia często są rzeczywiste, często też rzeczywiście nie zawinione przez „przyszłego” alkoholika, nie wymyślone, np. alkoholizm rodzica, przemoc, traumatyczne wydarzenia!! Natomiast picie jest jedynie formą ucieczki, a nie szukania rozwiązań, uwalnia od napięcia, jednak niczego nie robi z pierwotnym problemem.

            W ostatnim czasie jakoś szczególnie często słyszę te pytania (dlaczego?, kiedy?) i to skłoniło mnie do napisania tych kilku refleksji, choć oczywiście zdaję sobie sprawę, że w dobie oglądania obrazków, pewnie niewiele osób przeczyta ten tekst w całości. To też jest mechanizm obronny –  z lęku, bo jeśli okaże się, że rezygnacja „ulubionej substancji” jest wskazana??!!

A tak, zawsze można powiedzieć: „nie wiedziałem”, „nie zdawałem sobie sprawy” …

A może jednak komuś się to przyda, kto wie?!

 

 

                                                                                                            Krzysztof Jaźwiec

                                                                                                          „Strefa Trzeźwości”