Wśród niepijących alkoholików dość dużą wagę przykłada się  do rozróżnienia abstynencji od trzeźwości (trzeźwienia). Czy to nie to samo? Dlaczego jest to takie ważne?

            W odniesieniu do picia albo niepicia często traktujemy te terminy jak synonimy, ale przecież w codziennym życiu określenia „trzeźwo myślący człowiek”, „trzeźwe spojrzenie” itp. używamy nie tylko w kontekście używania, czy nie używania alkoholu. Bardziej mamy na myśli racjonalne myślenie, adekwatne reagowanie na wydarzenia, umiejętność poradzenia sobie w różnych sytuacjach itd. itp.

            Oczywiście, żeby poradzić sobie z uzależnieniem trzeba zacząć od abstynencji, jest ona długoterminowym celem, a jednocześnie warunkiem powodującym, że proces trzeźwienia w ogóle może się rozpocząć. Wiele osób, które straciły kontrolę nad alkoholem, a także osoby z ich otoczenia, często wyobrażają sobie, że utrzymywania abstynencji załatwi sprawę, a reszta „sama ułoży się już dobrze”. Najczęściej jednak tak się nie dzieje, a w każdym razie nie wszystkie sprawy rozwiążą się tylko z powodu, że ktoś jest abstynentem, co z kolei powoduje frustrację, napięcie i często prowadzi do nawrotu i w konsekwencji powrotu do picia.

            Na czym więc ma polegać trzeźwienie?

            Otóż, mówiąc ogólnie – na zmianie przekonań, postaw, zachowań, zmianie stylu życia na taki, w którym będziemy funkcjonować na tyle dobrze, że alkohol przestanie być potrzebny i na tyle dobrze, że nie będziemy chcieli tego nowego sposobu życia stracić! Co więcej, wcale nie chodzi tu tylko o zmiany przekonań dotyczących używania alkoholu, ale właściwie wszystkich aspektów naszego życia!

            W miarę rozwoju uzależnienia alkohol staje się dominującą wartością, a co za tym idzie, staje się też bazą do rozbudowywania wokół niego kolejnych obszarów funkcjonowania osoby pijącej.
            – Zaczynając od rodziny – która zintegrowana jest wokół picia i niepicia osoby uzależnionej;
            – poprzez pracę, która albo jest pretekstem do picia („bo w tej branży wszyscy piją”), albo też wymusza rytm picia – niepicia;
            – zainteresowania czy sposoby spędzania wolnego czasu – realizowane często w taki sposób, aby towarzyszył temu alkohol;
            – relacje ze znajomymi i przyjaciółmi – rezygnacja z tych, którzy nie piją lub piją niewiele, a utrzymywanie relacji z tymi, dla których alkohol też jest ważny. I to nie tylko po to, żeby z nimi pić. Głównie dlatego, że tym pijącym alkohol nie przeszkadza i nie będą namawiać alkoholika do rezygnacji lub ograniczenia używania go.

            I tak – w miarę rozwoju uzależnienia – paradoksalnie to właśnie alkohol staje się łącznikiem tych wszystkich obszarów, jedyną wspólną rzeczą, która we wszystkich obszarach występuje!!

            Na początku utrzymywania abstynencji w większości tych obszarów niewiele się zmienia – praca ta sama, rodzina nie ma zaufania, szczególnie jeśli jest to już któraś podejmowana próba, znajomi najczęściej Ci sami, zainteresowania albo są te same, albo też trudno je na nowo określić. Co więc na dłuższą metę ma spowodować, że przestaniemy tęsknić za alkoholem?

            Oczywiście jakieś rewolucyjne zmiany najczęściej nie przynoszą nic dobrego, bo nawet jeśli idą w dobrym kierunku, to niepijący alkoholik nie radzi sobie z napięciem związanym z wprowadzeniem tych zmian w życie. Jednak małymi krokami powinniśmy zmieniać nasze przyzwyczajenia, szukać nowych rozwiązań, nowych pomysłów na życie w poszczególnych obszarach, aby życie w trzeźwości było atrakcyjne, atrakcyjniejsze od tego pijanego.

            Tymczasem niepijącym alkoholikom często trudno jest stworzyć wizję trzeźwego życia, innego życia. Na pytanie o pomysły na przyszłość, często odpowiadają, czego nie chcą (mając na myśli konsekwencje picia), natomiast nie potrafią określić czego chcą, jakie nowe cele mogłyby wyznaczyć kierunek, w którym chcą podążać.

            Z fascynacją opowiadają swoje pijackie historie, niektórzy niemal na pamięć mogą recytować swoje piciorysy (nawet Ci, którzy już wiele lat utrzymują abstynencję), udowadniają swoją silną wolę chodząc na imprezy alkoholowe, polewając alkohol, utrzymując kontakty z osobami nadużywającymi alkoholu – robią to wszystko, co robili pijąc, po to żeby świat zobaczył, jak doskonale radzą sobie z niepiciem. Nawet często rezygnują ze wsparcia, jakie oferują osoby z ich otoczenia, deklarując chęć rezygnacji z alkoholu, czy unikania wspólnie miejsc, gdzie kontakt z wyzwalaczami mógłby „produkować” głód alkoholowy.

            A co po drugiej stronie, po stronie nowego, trzeźwego życia – ano często niewiele, albo prawie nic. Nie ma o czym opowiadać. Może jakieś pojedyncze wydarzenia, które bardziej są wyjątkiem, niż potwierdzeniem chęci zmiany czegokolwiek. Im dłużej to trwa tym bardziej alkoholik odczuwa brak satysfakcji, wraca do starych schematów, czasem ucieka w depresję, a czasem wymyśla niezliczone aktywności, nie dając sobie czasu na chwilę zatrzymania, spokojnej refleksji nad tym, czy zmierza w dobrym kierunku.

            Każdy z tych czynników buduje jakiś rodzaj napięcia, braku poczucia sprawczości, spełnienia, poczucia panowania nad swoim życiem, a to z kolei albo przekłada się na intensyfikowanie myśli o powrocie do picia i doprowadza do przerwania abstynencji, albo robi z niepijącego alkoholika osobę zgorzkniałą, nieprzyjemną dla otoczenia, którą wszystko i wszyscy irytują, która nie ma żadnych pomysłów ani dla siebie, ani też nic do zaproponowania swoim bliskim. Chcą tylko „świętego spokoju”, „żeby nie było gorzej”.
A więc stagnacja, taki alkoholowy „czyściec”. Nie pije, a myślenie wciąż jest pijane.

            Korzystanie z terapii, uczestnictwo w spotkaniach grup samopomocowych może znacząco pomóc w budowaniu motywacji do zmian, może uświadomić, w których obszarach nasze myślenie, przekonania nie są jeszcze trzeźwe.

            Jednak samo uczestnictwo niczego za nas nie załatwi. Jeśli nie podejmiemy żadnych działań, nie zaczniemy wprowadzać w życie żadnych zmian, to samo uczestnictwo – może i pomoże nam utrzymywać abstynencję – ale będzie to tylko abstynencja.

            Może jeszcze na zakończenie króciutko – dlaczego trzeźwienie, a nie trzeźwość?

Ano dlatego, że mówimy o nieuleczalnej chorobie, a to znaczy, że trzeźwość nie jest jakimś stanem, który jest dany komukolwiek raz na zawsze. Trudna sytuacja życiowa, ważna zmiana w życiu, czy po prostu utrata motywacji, mogą powodować nawroty i z trzeźwienia znów zrobi się tylko abstynencja, a często także nastąpi powrót do picia!

 

 

                                                                                                            Krzysztof Jaźwiec

                                                                                                          „Strefa Trzeźwości”