Przyjmowanie i wyrażanie krytyki jest jedną z najtrudniejszych, a dla wielu osób najtrudniejszą umiejętnością w budowaniu relacji międzyludzkich. Czy jest potrzebna? Często tak, bo dzięki krytyce możemy uświadomić komuś albo ktoś nam, że popełniamy błąd, zachowujemy się niewłaściwie, przekraczamy czyjeś granice, a być może nie zdajemy sobie z tego sprawy. No właśnie – ta funkcja krytyki jest w moim przekonani najistotniejsza – pokazanie komuś czegoś, czego sam nie może, nie umie albo nie chce sobie uświadomić.
Mówi się często, że krytyka może być destrukcyjna albo konstruktywna.
Kiedy jest destrukcyjna – ano wtedy, jeśli jest oceniająca, a niewiele z niej wynika. Na przykład powiedzenie komuś: „jesteś głupi”, „wszystko robisz źle”, „jesteś niekompetentny”, „jesteś do niczego”. Moim zdaniem, takie stwierdzenia trudno nawet nazwać krytyką, jest to po prostu negatywna ocena kogoś, ocena jako człowieka, nie mówiąca niczego konkretnego, a więc nie dająca szansy na wyciągnięcie jakichkolwiek wniosków, a przy okazji uruchamiająca najczęściej poczucie niesprawiedliwości, złość, czasami uruchamia zachowania agresywne. No właśnie – to jest drugi aspekt, kiedy krytyka może być destrukcyjna – sposób jej wyrażenia. Nawet kiedy wyrazimy ją konkretnie, jednak używając agresywnej, atakującej formy, raczej nie osiągniemy pożądanego rezultatu. Często po drugiej stronie pojawi się chęć „odbicia piłeczki”, a może nawet kontratak, nie wnoszący niczego konstruktywnego do zmiany naszych albo cudzych zachowań.